środa, 2 czerwca 2010

Adam Ważyk, Dyscyplina

Gwiazdy dyktują nam pojęcie ładu
kinematograf jest wzorem zwięzłości
przyszłość wytryska z miligrama radu

uczmy się z gwiazd
uczmy się z kina 
uczmy się z przyszłości

Znowu zmierzchając się i dniejąc znowu
do ciebie tęsknię przyszłości
Przemień moją mowę w złotą mowę bogów
w jeden film dziesiątki mych odruchów mglistych
sprzęgnij mi ramiona jak dwa wiersze w dystych


środa, 21 kwietnia 2010

Będzie lepiej. Filmowe spotkania Iluminacji.

Będzie lepiej 1936.
Będzie lepiej - plakatProdukcja: Polska
Rok produkcji: 1936
Premiera: 1936. 12. 19
Dane techniczne: 2500 m. 90 min.
Reżyseria: Michał Waszyński
Scenariusz: Emanuel Schlechter, Ludwik Starski
Scenopis: Jan Fethke, Napoleon Sądek
Zdjęcia: Albert Wywerka
Scenografia: Jacek Rotmil, Stefan Norris
Muzyka: Henryk Wars
Kierownictwo produkcji: Zygmunt Mayflauer
Produkcja: Warszawskie Biuro Kinematograficzne Feniks
Atelier: Falanga
Laboratorium: Falanga
Obsada aktorska: Loda Niemirzanka (Wanda), Kazimierz Wajda (Szczepko), Henryk Vogelfanger (Tońko), Aleksander Żabczyński (fabrykant Julian Dalewicz), Antoni Fertner (Ruczyński, stryj Wandy), Stanisław Sielański (woźny Hipek), Wanda Jarszewska (żona Ruczyńskiego), Wanda Zawiszanka (pokojówka Basia), Wilhelm Korabiowski (woźny Strońć), Irena Skwierczyńska (kobieta w parku)
Lwów międzywojenny  to właściwie jedyny Lwów jaki znamy szerzej. Każdy kojarzy piosenkę “Tylko we Lwowie”. Za takim wesołym Lwowem tęsknimy masowo. Dlatego z przyjemnością zajmujemy się tym wspaniałym wycinkiem tego miasta jakim jest folklor lwowski. Chyba żadne miasto w Polsce nie stworzyło wokół siebie takiej legendy, ale też nie wzbudzało i nie wzbudza takiej sympatii.  Może dlatego, że dla Lwowian Lwów jest najlepszym miastem na świecie i centrum, które obdarzyli miłością bezwarunkową.
O komedii Będzie lepiej trudno mówić bez mówienia o byciu lwowianinem. Role główne to kreacje Szczepka i Tońka (zdrobniale – Szczepcia i Tońcia; od imion Szczepan i Antoni) – postaci-legend Lwowa, polskiego radia, gawędziarstwa i kabaretu. Szczepko – pewny siebie, wszystkowiedzący “specjalista”, rezoner i Tonko- potulny naiwniak, zadziwiony i speszony, bezwzględnie  podziwiający przyjaciela to para nierozłączna, podpora Lwowskiej wesołej fali audycji o niewyobrażalnej wprost popularności.
W 1936 roku Szczepko i Tonko zadebiutowali na ekranie. W filmie odnaleźli się równie dobrze jak w eterze. Oprócz niesamowitych dowcipów, perfekcyjnie opanowanego bałaku, czyli mowy lwowskich ulic i przedmieścia, doszła mimika, gestykulacja i śledzenie komedii omyłek.
465_1Warszawska służąca – pokojówka Basia, mówi do Pani Wandy, żeprzyszło takich dwóch – mówią po chińsku jakoś. Bo  gwara lwowska i jej uliczna odmiana jest niezmiernie ciekawym i osobnym zjawiskiem. (patrz: prosty  słownik gwary lwowskiej) Specjalne miejsce zajmowało w niej tzw. ustriackie gadanie, wynikające z sentymentalnego jakby zapożyczania wyrazów austriackich. Oprócz tego była to gwara miasta wielokulturowego, czerpiąca z ukraińskiego, jidisz, czy węgierskiego i oparta rzecz jasna na gwarach wschodnich i małopolskich. Stąd i ta “chińszczyzna” dla  mazowieckiego ucha. Trzeba też zaznaczyć, że dla nas, dzisiejszych widzów to filmowa gwara nie jest oczywista i łatwa. Film nie doczekał się wciąż cyfrowej renowacji obrazu i dźwięku i nie od razu to co słyszymy, jest dla nas łatwe do zrozumienia (oczywiście bez przesady, po prostu trzeba się skoncentrować). Natomiast duży ekran robi swoje – film nas urzekł, mnie osobiście dużo bardziej niż oglądany w telewizji.
Kilka słów o fabule zabrzmi niewiarygodnie – mamy fabrykę zabawek, w której Szczepko i Tonko złamali zasadę obowiązującej, bezwzględnej ciszy i za śpiewanie piosenki zostali wyrzuceni.( Oto ta piosenka.)
Pracy trzeba szukać, bo pieniędzy skrajnie brak. Ale szukając pracy można znaleźć dziecko. Dziecko można pokochać, dać mu na imię Bajbus (gwarowe: niemowlę, osesek). Tońko może zostać ojcem, a Szczepcio matką. Potem dziecko można zgubić i może je znaleźć ktoś inny – pani Wanda, ktoś uwikłany w relację z dyrektorem fabryki.. Dziecko jedzie do Warszawy, gdzie podbija serce ciotecznego dziadka. Szczepko i Tonko za nim.. Potem mamy jeszcze perypetie warszawskie, miłość pani Wandy i dyrektora fabryki, sukces kasowy sklepu kierowanego przez naszych lwowskich baciarów i wreszcie powrót do domu.
Jednym słowem komedia mogłaby się wpisać w szereg komedii przedwojennych – opartych na kontraście charakterów i szeregu pomyłkowych zdarzeń, ale jednak – przynajmniej moim zdaniem – jakoś się z tego szeregu wybija. Być może chodzi właśnie o lwowski folklor i te dwie postaci – tak charyzmatyczne  i wyjątkowe.
Jednak nie można pominąć innych zasłużonych w tym filmie.
Pięknej aktorki i tancerki – Lody Niemirzanki wcielającej się w postać pani Wandy, będącej osią zmian i wypadków – także  miłosnych. Nowoczesna kobieta i miłość od (niemal) pierwszego spojrzenia.
1231_1
PIC_1-K-8685
Pierwszego amanta polskiego kina – Aleksandra Żabczyńskiego – czyli fabrykanta Juliana Dalewicza. Przechodzi on pod wpływem “dobrych rad” Szczepka i Tonka spektakularną metamorfozę i w ten sposób zdobywa serce Pani Wandy. Okazuje się, że foka z wąsami – nudny, stateczny i śmiertelnie poważny mężczyzna może ogolić się, zaśpiewać, zagrać i czarować uśmiechem, gestem, a także zakochać się do szaleństwa.
aleksander żabczyńskimiłość Juliana i Wandy
Nie można też pominąć zasług Antoniego Fertnera – pana Onufrego, stryja Wandy, surowego starszego pana, który zakochuje się w “przybranym wnuku” i zupełnie traci dla niego głowę.
antoni fertner
“czy on już chodzi?” pyta Pani z wózkiem (w tej roli Irena Skwierczyńska), Pana Onufrego.. “nie, ale nogi już ma.”
Na koniec jeszcze  typowa dla komedii polskich postać woźnego Hipka- cwaniaka granego przez ozdobę chyba wszystkich przedwojennych komedii – Stanisława Sielańskiego.
Jednym słowem – plejada gwiazd, humor sytuacyjny, językowy, chararakterologiczny i autorski, folklor na najwyższym poziomie i w ogóle wspaniale spędzony czas. Język, kultura, klimat przedwojenny – mniam.
za: Anna Maria Sobocińska na:  www.iluminacja.org/?p=591

niedziela, 11 kwietnia 2010

Stracone - odzyskane

Wykład VII, prof. Tadeusza Lubelskiego, 31.03.2010r.


Są takie tematy w kinematografii polskiej, których nie można było poruszać przez długie lata. Pielgrzymstwo polskie - powojenne uchodźstwo z Kresów Wschodnich na Ziemie Odzyskane pojawiają się jako filmowe tło dopiero w  1965r. - Salto Tadeusza Konwickiego i w 1967r. - Sami swoi reż. Sylwestra Chęcińskiego. W czasach tzw. późnego Gomułki te dwa, tak zupełnie różne dzieła są pewnym przełomem w mówieniu o wykorzenieniu. Komedia i film literacki, artystyczny, autorski; film znany, masowy i film właściwie niszowy (niestety!) poruszają temat w zasadzie nieporuszalny.

Sami swoi.

Rok produkcji: 1967
Premiera: 1967. 09. 15
Gatunek: Komedia
Dane techniczne: Czarno-biały (wersja oryginalna z 1967), barwny (wersja kolorowana z 2000). 2400 m. 78 min.
Plenery: Dobrzykowice (zagrody Kargula i Pawlaka), Lubomierz.
W 2001 roku Studio Filmowe "Oko" wraz z Telewizją "Polsat" postanowiło pokolorować film (także "Jak rozpętałem II wojnę światową"). Głównymi osobami odpowiedzialnymi za całe przedsięwzięcie byli: operator Jerzy Stawicki i kierownik produkcji Zbigniew Stanek. Technicznej realizacji przedsięwzięcia podjęła się firma "Dynacs Digital" z Hollywood, która opracowywała kolorową wersję m.in. filmu "Fanfan Tulipan". Wersja kolorowana nie była dystrybuowana w kinach, premierę telewizyjną miała 1 kwietnia 2002 w telewizji Polsat.
Sami swoi, to nie był projektowany jako film kultowy. Nie miał nawet swojej premiery. Jako taki był niepoprawny politycznie - za wschodni. Konflikt sąsiedzki przeniesiony zza Buga, wspaniała kresowa gwara i wschodni zaśpiew przełamały tabu - ziemie utracone pojawiły się w kinie popularnym. Temat wschodni nie pojawił się zupełnie przypadkowo, scenarzystą filmu był Andrzej Mularczyk, brat Romana Bratnego (wł. Romana Mularczyka), dla którego był to temat związany z doświadczeniem rodzinnym. Rzeczywistość kresową i przesiedleńczą znał z opowieści stryja Jaśka, który był prototypem postaci Kazimierza Pawlaka. Stryj Jaśko osiedlił się na Ziemiach Odzyskanych, we wsi Tymowa. Rodzinne wspomnienia mówią, że podjął tę decyzję, ponieważ zobaczył na łące krowy sąsiada z Boryczówki, sąsiada, z którym od lat trwał w sporze. To jakże typowe sąsiedztwo, pieniactwo, czupurność, czułość kłótni, kontrast osobowości, mezalians, połączone z tak rozczulającym i ciepłym stereotypem polskich kresów stworzyło mistrzowski obraz. Obraz wiąż aktualny i bawiący kolejne pokolenia. Połączenie Fredry i folkloru. To więcej niż stereotyp Polskości, to krzywe zwierciadło. Kino łatwe i przyjemne wniosło na ekrany oprócz rozrywki, także autentyczne doświadczenie wykorzenienia. 
Sukcesem filmu są też niepowtarzalne kreacje aktorskie. 
Wacław Kowalski (Pawlak Kazimierz ; w retrospekcji Kacper Pawlak, ojciec Kazimierza), Władysław Hańcza (Kargul Władysław ; w retrospekcji Kargul senior, ojciec Władysława), Zdzisław Karczewski (Jaśko "John" Pawlak, brat Kazimierza), Eliasz Oparek-Kuziemski (młynarz Kokeszko),Ilona Kuśmierska (Jadźka Pawlakowa, córka Kargula), Jerzy Janeczek (Witia Pawlak, syn Kazimierza), Maria Zbyszewska (Mania Pawlak, żona Kazimierza),Aleksander Fogiel (sołtys), Kazimierz Talarczyk (Antoni Wieczorek), Witold Pyrkosz ("Warszawiak"), Halina Buyno (Aniela Kargulowa, żona Władysława),Natalia Szymańska (Leonia Pawlak z Furtanów, matka Kazimierza i Jana), Zygmunt Bielawski (Paweł Pawlak, młodszy syn Kazimierza) i inni. 
Postacie Pawlaka i Kargula grane przez niezapomnianych Wacława Kowalskiego i Władysława Hańczę na zawsze weszły w codzienność widzów. Stały się częścią kodu kulturowego, pewnego minimum, które człowiek zainteresowany kulturą polską musi rozpoznać. "Kargul, podejdź no do płota, jako i ja podchodzę", czy " Słyszała? Sąsiadowi ogiera ukradli, a taki był ładny hamerykański, szkoda..." są częścią uzusu, słownictwa, frazeologii, którą posługujemy się na codzień. 






Pomnik Pawlaka i Kargula w Toruniu (fot.2008r.)


Salto (1965)
Reżyseria: Tadeusz Konwicki 
Współpraca reżyserska: Maria Starzeńska, Beata Bilska, Marian Ziętkiewicz 
Scenariusz: Tadeusz Konwicki 
Zdjęcia: Kurt Weber 
Operator kamery: Zbigniew Hartwig 
Współpraca operatorska: Andrzej Mularczyk, Mieczysław Sitarz 
Scenografia: Jarosław Świtoniak 
Współpraca scenograficzna: Tadeusz Kosarewicz, Maria Szafran, Jerzy Radziwoń 
Kostiumy: Alicja Ptaszyńska 
Muzyka: Wojciech Kilar 
Wykonanie muzyki: Wielka Orkiestra Polskiego Radia (Katowice) 
Dyrygent: Konrad Bryzek 
Słowa piosenki (-nek): Włodzimierz Boruński 
Choreografia: Witold Gruca 
Dźwięk: Aleksander Gołębiowski 
Współpraca dźwiękowa: Waldemar Kamizela, Kazimierz Siczek 
Montaż: Irena Choryńska 
Współpraca montażowa: Jadwiga Jakubowska 
Charakteryzacja: Halina Sieńska 
Współpraca charakteryzatorska: Anna Włodarczyk 
Kierownictwo produkcji: Jan Włodarczyk 
Współpraca produkcyjna: Zbigniew Tołłoczko, Michał Ronikier 
Produkcja: Studio Filmowe (d. Zespół Filmowy) Kadr 
Atelier: Wytwórnia Filmów Fabularnych (Wrocław) 
Laboratorium: Wytwórnia Filmów Fabularnych (Łódź) 
Obsada aktorska: Zbigniew Cybulski (Kowalski - Malinowski), Jerzy Block (stary), Włodzimierz Boruński (Blumenfeld), Gustaw Holoubek (gospodarz),Irena Laskowska (wróżka Cecylia), Marta Lipińska (Helena, córka gospodarza i Marii), Andrzej Łapicki (pijak Pietuch), Zdzisław Maklakiewicz (rotmistrz),Wojciech Siemion (artysta), Marian Babula, A Banaś, Iga Cembrzyńska (żona Kowalskiego), Krystyna Cierniak, Ludmiła Dąbrowska, K Kessler,Stefania Kołodziejczyk, K Purwińska, Jerzy Puzilewicz, J Sewastianowicz, Janusz Sołtys, Krystyna Walczak.
Salto to trzeci film Tadeusza Konwickiego po Ostatnim dniu lata i Zaduszkach. Łącznie takich filmów, których był i scenarzystą i reżyserem było sześć (oprócz wymienionych: Jak daleko stąd, jak blisko.., Dolina Issy, Lawa). Zdjęcia do Salta nie rozpoczęły się tak, jak to zaplanował latem, ale dopiero późną jesienią (widać to, gdy w niektórych scenach aktorom z ust wydobywa się para). Przesunięcie spowodowane było zatrzymaniem zgody na film - Tadeusz Konwicki nie chciał podpisać kontr-listu sprzeciwu trzydziestu czterech. /List 34 - kompendium wiedzy/ 
Powojenne pielgrzymstwo polskie, to centrum twórczości Konwickiego; wschód, rozliczenie, wykorzenienie, usunięcie i dostosowanie to tematy nadobecne, dominujące w jego świecie - w świecie przez historię naznaczonym plątaniną dróg i szarpaniną tożsamości.
Salto to film literacki, mocno oparty na dialogach, dramat psychologiczny, groteskowy obraz trzymający w nieustannym napięciu. Jego mocnym odniesieniem i uzupełnieniem jest wydany w 1963 r. Sennik współczesny. Ten sam obraz winy, zaklętego miasta, powojennych zmagać. I w powieści i w filmie czujemy czas i bezczas, plan i nieplan.
Miasteczko przesiedleńcze. Powojenni pielgrzymi.
Salto jest odrobinę psychodeliczne, salto jest zaklęte. Jest też bardzo mocno wpisane w naszą tradycję, oparte na ważnych motywach, sprzeczne i beznadziejnie dotkliwe. W miasteczku pojawia się obcy - everymen - Kowalski-Malinowski. Nadczłowieczy artysta z jednej strony, z drugiej „bardzoCybulski” (Konwicki pisał tę rolę dla niego). Prorok czy kabotyn? Wybudza miasto i pogrąża je w sennym chaosie. Jeden czy kilku przybyszów – jedna postać i różne historie w wymyślonej czy chorej wyobraźni. Artysta – prorok określa swoje posłanie w swoim dialogu z innymi bohaterami. Lęk przed świadomością i ciągła niejednoznaczność, oniryzm czasu, przestrzeni, przeszłości. Bo czas jest schulzowski – i taki i taki. Jest i jakaś  jasna wykładnia – salto jak chocholi taniec i ludzie zaklęci w błędnym kole. Otwarta konstrukcja w filmie tak dokładnie zamkniętym (przejście przez rzekę- koniec i początek) pozostawia nas w nowoczesnym zawieszeniu, weselnym finale/ Co dalej? W jakim celu? Czy jest prawda o tym wszystkim? „Salto zaczyna się tam, gdzie kończy się Popiół i diament”, ale czy trzeba widzieć w nim polemikę? Wszystko się kończy, przebudzenie, utracony sen. Napięcie nie opada – absolutne mistrzostwo gry z mitem, gry ze sobą i gry aktorskiej. Jest szyderstwo, ale czy tylko - tego nie mogłabym powiedzieć. Oprócz szyderstwa, jest to potworne napięcie w każdej postaci, w każdym słowie i jest Tajemnica. Miasto żyje swoją tajemnicę. Centralny punkt to obchody rocznicy. Według prof. Lubelskiego (jego zdanie potwierdził Konwicki, który przyznał w tej samej rozmowie, że musiał film złagodzić..) chodzi o zbiorową winę, o tabu, o niewymawialną tragedię, o grzech obojętności. Jednak na pograniczu jawy i snu nic się nie zmieni.

czwartek, 4 marca 2010

Małe dramaty. Ostatni dzień lata.


Dwa debiuty filmowe, dwa filmy krótkie trwające około 60 min., dwie premiery w 1958 r., dwa filmy kręcone w roku 1957, dwie niekonkretne miejsca, choć sceneria konkretna - Łeba i Kazimierz nad Wisłą. Dwa zupełnie różne filmy.
Małe dramaty. 1958.

Film fabularny
Produkcja: Polska
Rok produkcji: 1958
Premiera: 1960. 03. 14
Gatunek: Film psychologiczny, Film dla dzieci (młodzieży)
Dane techniczne: Barwny. 1803 m. 62 min.
Plenery: Kazimierz n. Wisłą.
Reżyseria: Janusz Nasfeter
Reżyser II: Tadeusz Kończakowski
Współpraca reżyserska: Ryszard Rydzewski, Maria Pietrzak
Scenariusz: Janusz Nasfeter
Operator kamery: Wacław Dybowski
Współpraca operatorska: Ludwik Pełka, Bogdan Myśliński
Nowela pierwsza - Karuzela
Zdjęcia: Kazimierz Konrad
Obsada aktorska: Wojciech Lityński ("Hulajnoga"), Andrzej Nasfeter ("Rudy"), Marek Paprotny ("Pyza"), Tomasz Mayzel ("Cwajnos"), Jerzy Palmowski ("Sowa"), Tadeusz Wiśniewski ("Wiewiórka"), Saturnin Butkiewicz (kierownik lunaparku), Bolesław Kamiński (pomocnik kierownika lunaparku), Stanisław Milski (dziadek "Sowy"), Edward Radulski (Igor, pracownik lunaparku opiekujący się karuzelą), Jarosław Skulski (pracownik lunaparku; nie występuje w czołówce)
Nowela druga - Upadek milionera
Zdjęcia: Karol Chodura
Obsada aktorska: Aleksander Kornel ("Milioner"), Henryk Fogiel ("Krępy"), Lech Rzegocki ("Czarny"), Andrzej Paprotny ("Chudzielec"), Halina Przybylska (matka "Milionera"), Tadeusz Woźniak (ojciec "Milionera"), Wiesława Mazurkiewicz (ekspedientka w sklepie; nie występuje w czołówce),Zygmunt Zintel (mężczyzna lutujący garnki; nie występuje w czołówce)
Janusz Nasfeter zasłynął jako niedościgniony specjalista od dziecięcej psychiki w filmie. W Małych dramatach snuje historie dziesięcio-, dwunastolatków w anahronicznej atmosferze świata-nie-świata. Stosuje konsekwentnie poetykę realistyczną, ale całość jest baśniowa, odrealniona, po dziecięcemu magiczna. Wszystko to, a i owszem, jest odrobinę naiwne, takie naiwne w sposób idealny i specyficznie przemyślny. Tak jakby kierowało pomysłem i kamerą spojrzenie dziecka. Wiemy, że dzieciństwo jest zawsze jakąś traumą, dlatego przecież nikt nie udaje, że jest lekko. Obie nowele są w pewnien sposób brutalne (ciepło-brutalne?), reżyser usunął z drugiej opowieści szczęśliwe zakończenie. Wszystko zostało świadomie pokryte patyną i właśnie ten gest z ekranu każe widzowi zastanowić się nad współczesnością i nad tym, na kogo wyrósł, na kogo w ogóle wyrośliśmy. A wszystko to z wdziękiem Serca Amicusa.

JJS [Jan Józef Szczepański], Małe dramaty, "Tygodnik Powszechny", 1960, nr 13
"Małe dramaty" stanowią w dorobku kinematografii polskiej pozycję oryginalną i na pewno godną uwagi. Podjęcie tego rodzaju psychologicznej liryki świadczy o rozszerzającym się kręgu poszukiwań (…). U źródeł wszystkich wielkich dorosłych dramatów tkwią takie właśnie dramaty, a niedostrzeganie ich zuboża i fałszuje wiedzę o życiu (…). Film jest przejrzysty w konstrukcji, oparty na trafnej obserwacji i wzruszający dzięki bardzo ludzkiej, a zarazem pełnej dyskrecji postawie autora.
 Ostatni dzień lata. 1958.

Film fabularny
Produkcja: Polska
Rok produkcji: 1958
Premiera: 1958. 08. 04
Gatunek: Film psychologiczny
Dane techniczne: Czarno-biały. 1805 m. 66 min.
Plenery: plaża w Szklanej Hucie.
Reżyseria: Tadeusz Konwicki, Jan Laskowski
Współpraca realizatorska: Arkadiusz Zatoń, Małgorzata Jaworska, Andrzej Galiński
Scenariusz: Tadeusz Konwicki
Zdjęcia: Jan Laskowski
Opracowanie muzyczne: Adam Pawlikowski (utwory Camille'a Saint-Saensa; w czołówce określenie funkcji: muzykę podał...)
Dźwięk: Józef Bartczak
Montaż: Wiesława Otocka
Kierownictwo produkcji: Jerzy Laskowski
Produkcja: Studio Filmowe (d. Zespół Filmowy) Kadr
Atelier: Wytwórnia Filmów Fabularnych (Łódź)
Obsada aktorska: Irena Laskowska (Ona), Jan Machulski (On)

1974 - Tadeusz Konwicki Samowar, Nagroda Entuzjastów Kina (przyznawana przez DKF w Świebodzinie) dla najlepszego filmu XXX-lecia PRL
1958 - Tadeusz Konwicki Wenecja (MFF Dokumentalnych i Krótkometrażowych)-Grand Prix
1958 - Tadeusz Konwicki Bruksela (EXPO 58)-Nagroda Główna dla filmu eksperymentalnego

Jak dla mnie mistrz.. Film poruszający prostotą, wręcz ascetyczną oszczędnością środków, przestrzeni, gestów. Wszystko, co dzieje się w tym filmie, dzieje się w gestach, spojrzeniach, dzieje się pod spodem. Padają słowa, są lekkie, niewymawialne. Film o trudzie układania życia, odpowiednio subtelny i oszczędny. Wspaniale pokazana podskórność myśli i uczuć. Gra z pozorem i gra pozorna. 
Całość dopełniło spotkanie z rodzeństwem Laskowskich. Wspaniali, przemili, pogodni ludzie w dowcipny sposób opowiadali o tworzeniu tego filmu i o życiu filmowców w latach 50. A jest co opowiadać. Sam Ostatni dzień lata to kopalnia anegdot. Zrealizowany przez przyjaciół. Napisane role należały się konkretnym aktorom. Irena Laskowska mówi - to była historia trochę o mnie. Konwickiemu się podobałam (a byłam żoną jego przyjaciela) i raz mu dałam w twarz. Łącznie dziesięć osób, na planie pięć plus dwa. Minimalny koszt, maksymalne stężenie ambicji. Wszystkiego brakowało, ale gdy po dwóch tygodniach pracy okazało się, że efekty są opłakane i nadają się wyrzucenia to o dziesiątej rano wódka i ogórki zawsze działają. Ze wszech stron słyszeli, że to nie ma szans - wiedzą, że zrobili coś wyjątkowego. Zachwyca profesjonalizm Jana Laskowskiego, który po prostu okiełznał światło i podporządkował je filmowi. Bez żadnego właściwie sprzętu uzyskał obraz bez odblasków, bez poświaty, idealne morze, niebo i plażę. Żadna cena nie zastąpi umiejętności - miliony zdjęć z nad morza, znajomość światła, powietrza i pogody - dały efekt całkowicie profesjonalny. W ogóle nie jest to film, którego eksperymentalność jest amatorska, a niski budżet powoduje prowizorkę. To po prostu film mistrzowski. 
Może na koniec jakaś anegdotka? Bo oto mamy w filmie pierwszą rozebraną aktorkę - w scenie wychodzenia z morza Irena Laskowska nie ma na sobie kostiumu. Prawdziwa rewolucja, którą trudno dostrzec. Kamera stoi daleko, wydaje się, że kobieta ma na sobie coś jasnego - ha! Tajemnica  - nie dość, że zimno, to Konwicki patrzył "zza krzaka", umowa więc była taka, że przez wszystkie próbne zdjęcia aktorka będzie w kostiumie, nagość nie będzie powtarzana. Nadszedł czas kręcenia wersji ostatecznej, pani Irena rozebrała się i co się okazało? Okazało się, że jest opalona. To białe to nie kostium - to skóra. Piękna historia doprawdy - choć jak ktoś uważny to i nagość zobaczy.

czwartek, 25 lutego 2010

Baza ludzi umarłych. Krzyż walecznych.


Baza ludzi umarłych. 1958.

Film fabularny
Produkcja: Polska
Rok produkcji: 1958Premiera: 1959. 08. 10
Gatunek: Film psychologiczny, Film obyczajowy
Dane techniczne: Czarno-biały. 2978 m. 104 min.
Plenery: Karkonosze.


Reżyseria: Czesław Petelski
Współpraca reżyserska: Leokadia Migielska, Zbigniew Chmielewski
Scenariusz: Marek Hłasko ( autor scenariusza, wycofał swoje nazwisko z czołówki filmu.)
Scenopis: Czesław Petelski
Zdjęcia: Kurt Weber
Operator kamery: Wiesław Kielar
Współpraca operatorska: Janusz Zachwajewski
Scenografia: Wojciech Krysztofiak
Kostiumy: Janina Koźmińska
Muzyka: Adam Walaciński
Wykonanie muzyki: Orkiestra PR (Katowice)
Dyrygent: Michał Baranowski
Dźwięk: Stanisław Urbaniak
Montaż: Felicja Rogowska
Współpraca montażowa: Aurelia Rut
Charakteryzacja: Zbigniew Dobracki, Romualda (Romana) Baszkiewicz
Kierownictwo produkcji: Stanisław Zylewicz
Kierownictwo produkcji II: Jan Szymański, Kazimierz Niziński
Współpraca produkcyjna: Donat Bilski, Tadeusz Urbanowicz
Sekretariat planu: Urszula Krzemieniecka
Produkcja: Zespół Filmowy Studio
Atelier: Wytwórnia Filmów Fabularnych (Wrocław)
Laboratorium: Wytwórnia Filmów Fabularnych (Łódź)
Obsada aktorska: Zygmunt Kęstowicz (Stefan Zabawa), Emil Karewicz (Tadek "Warszawiak"), Teresa Iżewska (Wanda, żona Zabawy), Leon Niemczyk("Dziewiątka"), Aleksander Fogiel ("Apostoł"), Tadeusz Łomnicki ("Partyzant"), Roman Kłosowski ("Orsaczek"), Adam Kwiatkowski ("Buźka", goniec z wypłatami), Juliusz Grabowski (Marcinkowski), Roman Hubczenko (leśniczy), Tadeusz Kosudarski (Dzwonkowiak, amant Wandy w knajpie), Włodzimierz Kwaskowski (mechanik Kowalski), Józef Łodyński (mechanik), Mieczysław Łoza (szatniarz w knajpie), Stanisław Milski (dyrektor), Antoni Odrowąż(ksiądz), Edward Wichura (inspektor z dyrekcji), Henryk Hunko (kelner w knajpie; nie występuje w czołówce), Kazimierz Stankiewicz (mężczyzna w knajpie; nie występuje w napisach)

Lubię Bazę.. smakuje tak bardzo tragicznie, tak bezsensownie, tak twardo. Broni się, film broni się sam - wszystko jest w nim na miejscu - ideologia też. Ta ideologia, która przecież przesłania zalety, jest w tym filmie  jakąś niedłączną częścią, jakąś sprzecznością, która nie przeczy. Hłasko wycofał swoje nazwisko z napisów. Czy to cenzura - zmieniająca zakończenie, czy inny był powód zerwania współpracy z Czesławem Petelskim, to w zasadzie większego znaczenia nie ma. To był film, który nie powinien się udać - a coś w nim jest takiego, że przyciąga. To spojrzenie, psychologizm, szorstka łagodność. Poza wszystkim stare opracowania flmowe piszą o Petelskim "reżyser reżimowy", ale ponad wszystkim był on reżyserem niesłychanie zdolnym. I tę jego pracę reżyserską w tym filmie się czuje. Baza ludzi umarłych to moment odwilży październikowej, powstała na podstawie opowiadania Następny do raju (opowiadanie wydane w Paryżu, w Polsce na indeksie). Po wysoko ocenianym debiucie Hłaski - "literatura i kino młodych", "problemy młodych" autor zajął się niespodziewanie młodzieżą pokolenia wojennego - kolumbami. Aktorzy tego pokolenia 20. będą grać w filmie "prlowskich romantyków" - (przerost refleksji nad działaniem), ale też buntowników bez wyboru i tych odpowiednio przystosowanych . Hłasko nie jest stereotypowy, jest poszukującym, ciekawym człowiekiem, szuka zasady przepoczwarzania się świata, języka i rzeczywistości w tamtym momencie historii. W tym zanzczeniu jest typowym człowiekiem z pokolenia lat 30. (patrz Kertesz, patrz Munk, patrz Wajda - Lotna). Jeśli ten film, ten obraz tragicznego konfliktu i ciągłej przemiany bez motta i bez końca,  po wojnie przeżytej, nie został doceniony przez kwestie ideologiczne, myślę, że warto ochłonąć i spojrzeć na tę ideologię jak na integralną część tego obrazu. Trzeba mieć w pamięci ciemną noc stalinowską, odwilż, bunt Hłaski, ale też przyjrzeć się ludzkim portretom i tym wszystkim intymnym spojrzeniom.
A gra. A tak, właśnie tak się gra.
Krzyż walecznych. 1958.

Film fabularny
Produkcja: Polska
Rok produkcji: 1958
Premiera: 1959. 03. 27
Gatunek: Film wojenny
Dane techniczne: Czarno-biały. 2300 m. 84 min.
Reżyseria: Kazimierz Kutz
Reżyser II: Zbigniew Chmielewski
Współpraca reżyserska: Marian Ziętkiewicz, Zenon Wolniakowski
Scenariusz: Józef Hen, według własnych opowiadań - Krzyż Walecznych, Kłopot z psem, Wdowa po Joczysie.
Dialogi: Józef Hen, Bohdan Czeszko
Zdjęcia: Jerzy Wójcik
Nowela pierwsza - Krzyż
Obsada aktorska: Jerzy Turek (Franek Socha "Wyskrobek"), Stanisław Milski (chłop Bartłomiej Kowal), Władysław Dewoyno (żołnierz)
Nowela druga - Pies
Obsada aktorska: Aleksander Fogiel (Buśko), Bronisław Pawlik (Florczak), Andrzej May (Sypniewski), Henryk Hunko (porucznik)
Nowela trzecia - Wdowa
Obsada aktorska: Grażyna Staniszewska (Małgorzata Joczysowa, wdowa po kapitanie Joczysie), Adolf Chronicki (Ołdak), Zbigniew Cybulski(zootechnik Tadeusz Więcek), Bogdan Baer (fryzjer Bolesław Petrak), Halina Buyno (luborzanka), Zenon Burzyński (ksiądz), Jadwiga Hańska (matka Joczysowej), Bohdana Majda (Petrakowa), Zygmunt Molik (narzeczony Petrakowej), Czesław Piaskowski (Windak), Jerzy Śliwa, Józef Pieracki(luborzanin na zebraniu; nie występuje w czołówce)
ALEKSANDER JACKIEWICZ, DZIEŃ POWSZEDNI SZKOŁY POLSKIEJ, "ŻYCIE LITERACKIE", 1959, NR 16
"Krzyż Walecznych" zajmie poczesne miejsce w Szkole Polskiej jako pierwszy film jej dnia powszedniego i jako znak, że Szkoła Polska to zjawisko trwałe (…). Nowela "Wdowa" to sprawa mitów i sprawa życia, bardzo przecież cierpko ujęte, gdy życie zwycięża pamięć śmierci, chociaż wiadomo, że tak trzeba. "Pies": czegoś takiego jeszcze nie było na polskim ekranie – takiej przeraźliwej lakoniczności w przekazywaniu stosunku do siebie narodów i ludzi. Najbardziej przejmujący jest jednak "Krzyż", obrazujący stracone nadzieje i niespełnione marzenia (…). Wstrząsający jest ten "Krzyż Walecznych", bo niby taki z poczuciem humoru, kulturalny i opanowany, opowiada o rzeczach tragicznych i naprawdę ponad ludzką miarę
 To ten czas, w którym dopełnia się Szkoła Polska, tuż przed kończącą wszystko uchwałą KC. Znany ferment twórczy - wspólnotowość pokolenia 20. i 30. Fenomen kultury, który przyniósł głębokie diagnozy społeczne, który szukał przyczyn rozpadów wszelkich modeli kultury, który odkrył poezję w kinie jako właściwy język przekazu. Ta wspólnotowość to element ważny, nie mówimy tu wszak o filmie reżyserskim. Jeśli Kutz, to Kadr, jeśli Kadr to Kawalerowicz i Konwicki, jeśli Konwicki to... 
Krzyż Walecznych to film przewrotny, prowokacyjny, diagnoza świata po Auswitsch. Nasuwają się pytania Mateusza Wernera - czy my rzeczywiście żyjemy po Auswitsch? Czy my żyjemy w Auswitsch? Jest w tym filmie bezradność człowieka wobec pokoju, niemożność bohaterstwa, niemożność powrotu i odczuwania głębokich emocji. W świecie pękniętym i ambiwalentnym nie wiadomo czym jest heroizm, a czym jest tchórzostwo. A co z mitem? Mit jest niemożliwy, mit się rozpadł. 
Słyszą, nie słuchają..

Zajęcia 6.

Godziny nadziei. Skarb.


Godziny nadziei. 1955.
Rok produkcji: 1955
Premiera: 1955. 05. 09
Gatunek: Film wojenny, Film sensacyjny
Język: polski, niemiecki, rosyjski, francuski, włoski
Dane techniczne: Czarno-biały. 2800 m. 87 min.
Film skierowany do produkcji w kwietniu 1954. Plenery: Łagów.
Reżyseria: Jan Rybkowski
Współpraca reżyserska: Stanisław Różewicz
Reżyser II: Tadeusz Makarczyński
Asystent reżysera: Konrad Paradowski, Stanisław Bareja, Maria Starzeńska, Tadeusz Aleksandrowicz, Jerzy Szeski (d/s plastycznych; nie występuje w czołówce)
Scenariusz: Jerzy Pomianowski
Zdjęcia: Władysław Forbert
Współpraca operatorska: Jerzy Bielak, Edward Sierant, Franciszek Kądziołka
Oświetlenie: Julian Zwierzyński
Scenografia: Jan Grandys
Muzyka: Andrzej Markowski
Wykonanie muzyki: Orkiestra Filharmonii (Poznań)
Dyrygent: Andrzej Markowski
Produkcja: Wytwórnia Filmów Fabularnych (Łódź)

Obsada aktorska: Zbigniew Józefowicz (kapitan Walek, komendant szpitala), Krystyna Kamieńska (doktor Anna), Stanisław Mikulski (porucznik Jan Basior), Jadwiga Chojnacka (siostra Margiel), Bronisław Pawlik (fryzjer Szczeżuja), Zofia Mrozowska (aktorka z teatru polowego), Bohdan Ejmont(lotnik Pietia), Stefan Rydel (sturmfuhrer von Lyx), Stanisław Milski (Nagel, pułkownik SS), Jerzy Kaliszewski (major Woynicz), Leon Niemczyk (oficer amerykański), Janusz Jaroń (oficer sztabowy), Jerzy Kawka (scharfuhrer Schkoppeck), Kazimierz Szubert (Kurak), Eugeniusz Solarski (rybak), Halina Kuźniakówna (pielęgniarka Frania), Zdzisław Lubelski (handlarz), Adam Mularczyk (stary Włoch), Józef Kostecki (ranny aktor), Cezary Julski (Kapo),Aleksander Gąssowski (dyrektor teatru frontowego), Kazimierz Wichniarz (sierżant Tomala), Władysław Głąbik (żołnierz Grześ Gawra), Maria Badmajeff,Antonina Barczewska, Borys Borkowski, Włodzimierz Dobrzański, Krystyna Feldman (kobieta trafiona w czoło), Stefan Friedmann, Janina Jabłonowska, Stanisław Jędrzejewski, Jerzy Kaczmarek, Stanisław Marian Kamiński (tłumacz Włochów), Andrzej Kozak (chłopak chcący dostać się do wojska), Gustaw Lutkiewicz (Sajewicz), J Matuszczak i inni.


Scenariusz autorstwa Jerzego Pomianowskiego na podstawie własnej powieści Koniec i początek.
Nie miałam w zasadzie żadnych wyobrażeń, żadnego nastawienia do tego filmu. Trochę bałam się ideologicznych wtrętów, ale to też bez przesady. Nie spodziewałam się na sali gości, taki ot dzień był, że miało być zwyczajnie, a wyszłam zachwycona.
Film mi się podobał. Utkwiło mi w pamięci zdanie z wykładu dr. Marszałka - to są filmy o woli życia. Myślę, że tak jest faktycznie i cieszy mnie jakoś ten fakt - czy po sześćdziesięciu latach powstają w Polsce filmy o woli życia? Dużo jest różnych pragnień w kinie, ale podstawowa wola, wola życia to rzadkość. Kiedyś wola, dziś pragnienie, chcenie. To mocne w filmie z roku 1955.
W Ostatniej godzinie stajemy twarzą w twarz z wielojęzycznym, wielokulturowym tłumem, tłumem niesamowicie indywidualnym jak na tłum i tłumem zupełnie ludzkim i realnym. Legendarne niemal trzy plany, na których akcja toczy się jednocześnie, z tym, że ta z pierwszego planu, jako oczywista, zajęła moją uwagę mniej, niż dopracowane szczegóły planów dalszych. Zaskakuje jakiś psychologizm tych obrazów i realne spojrzenie. Ten realizm właśnie powodował duże zamieszanie wśród krytyki i komentatorów, jako że uznany został za  nurt neorealizmu włoskiego. 
Po filmie spotkanie z Krystyną Kamieńską, Stanisławem Mikulskim i Jerzym Pomianowskim.Na sali jest też Alina Janowska - najcieplejsza i najweselsza na świecie chyba. Fajnie.
Skarb. 1948.

Produkcja: Polska
Rok produkcji: 1948
Premiera: 1949. 02. 15
Gatunek: Komedia
Dane techniczne: Czarno-biały. 2800 m. 102 min.


Reżyseria: Leonard Buczkowski (w czołówce widnieje pseudonim reżysera: Marian Leonard)
Asystent reżysera: Lidia Zamkow, E Brodzianka, Andrzej Albinowski
Scenariusz: Roman Niewiarowicz, Ludwik Starski
Scenariusz-nowela: Ludwik Starski
Zdjęcia: Seweryn Kruszyński, Mieczysław Verocsy
Produkcja: Przedsiębiorstwo Państwowe Film Polski, Zespół Produkcyjny Warszawa
Obsada aktorska: Jadwiga Chojnacka (Honorata Malikowa, właścicielka mieszkania przy ul. Równej 64), Wanda Jakubińska (Kowalska, sąsiadka Malikowej), Alina Janowska (Basia, siostrzenica Malikowej), Danuta Szaflarska (Krysia Różycka-Konar), Jerzy Duszyński (Witek Konar, mąż Krysi), Adolf Dymsza (Alfred Ziółko, pracownik Polskiego Radia, sublokator mieszkania na ul. Równej), Wacław Jankowski ("referent" Cyrjan), Stanisław Jaworski (inkasent Augustyn Halny, sublokator mieszkania przy ul. Równej), Ludwik Sempoliński (radca Sass-Gromocki, sublokator mieszkania przy ul. Równej), Kazimierz Szubert ("naczelnik" Leon Brycki), i inni.
Cudowna komedia w starym kinie. Film, którego premiera była prawdziwym masowym wydarzeniem kulturalnym w Warszawie. Ogromne zainteresowanie , pospolite ruszenie, kilometrowe kolejki. Komedia jakby romantyczna, bo młode małżeństwo i poszukiwanie mieszkania.Komedia pomyłek - bo skarb nie jedno ma imię. Folklor powojennej Warszawy. 
Alina Janowska obejrzała film po raz pierwszy od premiery, wychodząc powiedziała - fajny, ale trzeba by trochę skrócić te dłużyzny. Jest cudowna.
Mieczysław Pawlikowski, "Skarb" - nowa komedia Filmu Polskiego

Zarzucają producentom,
Że fabuła jest nadęta.
Gdy się słucha tych narzekań
Zaraz złości wzbiera rzeka.
Bo kto mądry niech poradzi
Co się jeszcze da tu wsadzić?

Dwa śluby.
Bomba w ścianie.
Łotr gruby.
Powikłanie.
Dwie piosenki.
Pracy duch.
Łotr cienki (to już dwóch). 
Trasa.
Praca.
Śmiech i pech.
Całowanie i wzdychanie.
Zawalenie.
Odkopanie.
Naparzanie. 
Bomba w ścianie. 
Więc zły jestem, gdy spotykam

Ciągle malkontentów…

"Szpilki" 1949, nr 8.
W "Trybunie Ludu" (nr 38) ukazała się krytyczna recenzja autorstwa Ireny Merz. 
 Komedia nie oderwała się od posiadanych wzorów, nie znalazła szerokiego oddechu nowej rzeczywistości.
 Rzeczywiście - Skarb wszedł na ekrany w momencie zaostrzonej ofensywy kulturalnej, nie wykazując większej wartości ideowej. Za to wartość komiczną owszem. I jest też zawsze bomba w ścianie..


wtorek, 16 lutego 2010

1953 rok

"Film" 1953 nr 14:
Pracownicy Wytwórni Filmów Fabularnych postanowili uczcić pamięć Józefa Stalina wzmożonym wysiłkiem pracy. 579 osób podjęło szereg zobowiązań zespołowych i indywidualnych, jednorazowych i długofalowych. Szczególnie cenne są zobowiązania pracowników pionu produkcyjnego, dające wytwórni wiele oszczędności - jak np. zobowiązanie Cechu Budowlanego, które skracają czas budowy makiet i dekoracji do filmu "Piątka z ulicy Barskiej". [...] Zespoły realizatorskie i ekipy filmów kukiełkowych "Opowieść michałkowicka" i "Baśń o Janosiku" zobowiązały się współzawodniczyć w przekraczaniu norm w metrach użytkowych. W oddziale filmów rysunkowych w Bielsku-Białej na pierwszy plan wysuwa się zobowiązanie M. Poznańskiego i W. Szołtyska, którzy podjęli się z części przeznaczonych na złom zmontować i oddać do użytku projektor.

Bohdan Brzeziński, Udręki

(W niektórych małych miejscowościach
w salach kinowych brakuje miejsc do sie-
dzenia, publiczność ma przychodzić z włas-
nym krzesłem... - z prasy)

Mama niesie proste krzesło,
Tata niesie krzesło-antyk.
Dużo, dużo osób przeszło -
Wszystkie niosły takie fanty!

Płowowłosy Jaś - z zydelkiem,
Dziadziuś - fotel (ten spod ściany!)
A babunia, wraz z Kornelkiem
Niosą fotel też. Bujany.

- Dokąd? - spytał ktoś zdziwiony.
- My do kina, my do kina!
Film dla dziatwy dozwolony,
Punktualnie się zaczyna!

No i niosą. No i taszczą.
Sapią, jęczą, dyszą, mlaszczą.
Pomagają sobie zgodnie,
Aby usiąść móc wygodnie.

Bigosińscy z otomaną
Przeszkadzają odrobinę,
Więc ich nieco obrugano
Poszczególnie i rodzinę...

Dziadzia fotel niesłychanie
Jest wysoki, w samej rzeczy:
Nic nie dojrzysz na ekranie,
Widzisz tylko dziadka plecy...

Filmie Polski! W swoim planie
Zrób tę grzeczność niesłychaną
I - gdzie trzeba - niespodzianie
P o d s t a w  s t o ł k a  kinomanom!!!!
"Film" 1951 nr 13


piątek, 12 lutego 2010

Konstanty Ildefons Gałczyński, Małe kina

Najlepsze te małe kina
w rozterce i udręce,
z krzesłami wyściełanymi
pluszem czerwonym jak serce.
Na dworze jeszcze widno,
a już się lampa kołysze
i cienie meandrem biegną
nad zwiastującym afiszem.
Chłopcy się drą  wniebogłosy
w promieniach sztucznego światła,
sprzedają papierosy,
irysy i sznurowadła.
O, już się wieczór zaczyna!
Księżyc wyciąga ręce.
Najlepsze te małe kina
w rozterce i w udręce.
Kasjerka ma loki spadziste,
króluje w budce złocistej,
więc bierzesz bilet i wchodzisz
w ciemność, gdzie śpiewa film:
szeleszczą gaje kinowe,
nareszcie inne, palmowe,
a po chodniku bezkresnym
snuje się srebrny dym.
Jakże tu miło się wtulić,
deszcz, zawieruchę przeczekać
i nic, i nic nie mówić,
i trwać, i nie uciekać.
Srebrzysta struga płynie
przez umęczone serce.
Drzemiesz w tym małym kinie
jak list miłosny w kopercie:
"Ty moje śliczności!
Znów się do łóżka sam kładę.
Na jakimż spotkam Cię moście?
Twój -
Pluszowy niedźwiadek".
Wychodzisz zatumaniony,
zasnuty, zakiniony,
przez wieczne peryferie
wędrujesz i myślisz, że
najlepsze te małe kina,
gdzie wszystko się zapomina;
że to gospoda ubogich,
którym dzień spłynął źle.
"Przekrój" 1947 nr 99


środa, 10 lutego 2010

8 maja 1942 roku

Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, Warszawa 1983r:
Niemcy zdecydowali się zrobić film o życiu w getcie. Dziś wcześnie rano ustawili wielką kamerę przed domem na Chłodnej 20 i robili zdjęcia ulicy. Później weszli do jednego z najelegantszych mieszkań i kazali nakryć stół w salonie. Z najbliższej restauracji zarekwirowali najokazalsze półmiski z mięsem, ciastkami i owocami - najprawdopodobniej jedynymi owocami, jakie można dostać w getcie. Łapali najlepiej ubranych przechodniów - mężczyzn i kobiety - kazali im usiąść przy stole, jeść, pić i rozmawiać, po czym zaczęli kręcić swój niezwykły film.

wtorek, 9 lutego 2010

Antoni Słonimski, Dokument epoki

W puszce z ołowiu zostaną konserwy.
Śliska błona filmowa. Dziennik Dziennik Paramountu.
Skok z piętnastego piętra. Nowy tank. Manewry.
Prawdziwy trup Chińczyka z mandżurskiego frontu.
Hopsa. Hockey na lodzie Berlin - Manitoba;
Druciana maska bramkarza base-ballu.
Pogrzeb królowej Pipy i dworska żałoba.
"Romani" - ryczy tłusty facet z Capitolu.
Girlsy z białym niedźwiedziem tańczą na Alasce.
Mister Dupson przeskoczył przez pięć beczek z winem.
Cała rodzina, nawet niania w masce.
Trzyletni chłopczyk - a już z karabinem.
Nowy pancernik wypływa ze skoczni.
Zboże się pali, kawa w morze leci.
W przyszłości, gdy się taki obraz uwidoczni,
Bardzo proszę pamiętać, że jak byłem przeciw.

1933


Maria Jasnorzewska -Pawlikowska, ***

W "Aubert-Palace", w "Gaumont",
w "Paramount", w "Cameo"
pary wciąż się całują.
Któż to mógł przewidzieć?
Muzyka dyryguje. Ja jedna, o wstydzie,
samotnym mym profilem świecę jak kamerą.

Paryż, 1929

Maria Jasnorzewska -Pawlikowska, Valentino tango

to twoje oczy duszne z senną powieką
to twój gest wdzięk zwierzęcy nerw twarz blada
valentino! valentino! tyś niedaleko
skoro cień twój ruchliwy na ekran pada

tańczysz jak dawniej smukły gorący niemy
jak dawniej patrzysz w oczy swej partnerce
chociaż twoje świetliste filmowe serce
wie już dzisiaj to wszystko czego nie wiemy

Dansing, 1927

Antoni Słonimski, Głos Glorii Swanson



Widzę twe oczy wielkie, bliskie,
Jakich na świecie drugich nie ma,
Ale się patrzysz na mnie niema,
Podając usta zimne, śliskie.

Lecz gdy zaśpiewa i zadźwięczy
Ocean radio-fali transem,
Słyszę Twój głos, o Glorio Swanson,
Jak metalicznie, głucho jęczy.

Wśród saksofonów, fletów łkań,
Płacze Don Juan de Tenorio,
I diamentową Twoją krtań
Śpiew dusi, Glorio!

I krzyczą usta pełne skargi,
Szumią muśliny Twoich szat,
Pękają z hukiem twarde wargi,
Jak mięsożerny kwiat.

Ponad Florydą, słyszę jak płynie
Skrzydlaty wóz!
Spotkamy się w zmierzchu godzinie
Nad Vera-Cruz.

Wysoko w niebie załkają po cichu
Jazz-flety i saksofony.
Ostatni promień słońca na równiku
Jest, jak Twoje oczy, zielony.

Z dalekiej podróży, 1926.

Julian Tuwim, Wtedy

Wtedy,
Kiedy kino nazywało się jeszcze "bioskop"
Albo "iluzjon",
Kiedy nosiłem czapkę uczniowską,
Wszystko było doprawdy iluzją,
Marzeniem i beztroską.

Nie znałem wtedy "Cunardów" i "White Starów",
Miałem w Łodzi kamienicę zaklętą,
Tam nie trzeba było mieć dolarów,
Bo każde piętro
Było pokładem okrętu.

Kiedy pisałem jeszcze: "Kwiatów kielichy"
I "róż kobierce",
A rymowałem:
- Cichy
- Serce,
Miałem doprawdy ciche serce.

Wtedy,

Kiedy kino nazywało się jeszcze "bioskop",
Kiedy na schodach były dziwy,
Kiedy wszystko było budzącą się piosnką,
Byłem jeszcze szczęśliwszy.
dziś jestem tylko szczęśliwy.

Słowa we krwi, 1925

Maria Jasnorzewska -Pawlikowska, Film amerykański

Grają skrzypce, a w skrzypcowy amarant
wjeżdża cowboy, wspaniały bandyta.
Mustang rzuca się pod nim jak baran,
łącząc w skoku wszystkie cztery kopyta.
On się śmieje biało spod sombrera
i z wierzchowcem tańczy jak lajkonik!
Dziś się żyje - jutro się umiera,
ale żyje się: siłą stu koni!
Widma zwierząt! Widma ludzi Młodych,
w krajobrazach czarno-białych i sinych!
Migające zadzierzyste pagody,
słodkie Indie, nie zaznane Chiny!
Skrzypce nagle pośród nut tysięcy
odnalazły prawdę śpiącą wśród łez:
"Nerwy twoje, krew twoja mogły więcej,
qu'as-tu fait, qu'as-tu fait de ta jeunesse?"
Coś się w duszy śmieje, a coś płacze
i tak mówi patrząc tęsknie z ukrycia:
"drugi raz - od początku inaczej -
może uda się piękny film życia..."


Różowa magia, 1924

Tytus Czyżewski, Sensacja w kinie

Kino Palace: mord w Bombaju
aju aju aju aju
morze auto cztery drzewa
ktoś na portiera się gniewa
Ola Fons na nerwach gra mi
Jak tu strasznie czuć śledziami
Pchła ugryzła Helę w łydkę
Jakie on ma zęby brzydkie
Ktoś nade mną stanął stoi
Czy Pan Boga się nie boi
Na miły Bóg niech pan siada
Mia May z okna wypada
Ona pewnie się zabije
już nie żyje już nie żyje
czterej niosą ją lokaje
nic jej nie jest, wstaje wstaje
żyje żyje żyje żyje
co za sensacyjne chryje
Pauza pauza niosą ciasta
Niech pan zbytnio się nie szasta
Panie niech mnie pan nie gniecie
Bo jeszcze światło się świeci
Dramat tajemnice kryje
Czy on umrze czy ożyje
W loży śmieje się Ko-ko-ta
Film kurz nerwy trochę błota.


Noc-Dzień, 1922

Stanisław Młodożeniec, Kino


Pathé frères wszystko widzą i wszystko słyszą - 
dla nich świat ten jest ruchomą kliszą - 
i śpiewającą kliszą -
więc zjednoczonych przegląd wojsk -
raz - dwa - raz - dwa
hurrra
i żona wilsona w narodowej halce
hurra - hurra - - 
i paderewskiego palce - 
i saint-bernardski pies - 
wszystko jest.

Pathé frères podpatrzą przez dziurkę od klucza
jak się całuje gdzieś albański książę - 
dziewczyny - dziewczyny
i jak mia may swe podwiązki wiąże -
chłopaki - chłopaki -
Pathé frères miłości uczą...
Uciecha łobuzom i gapiom
Pathé frères powtórzą -
jak kicha caruso
i kaszle szalapin
pokażą -
jak robi się motyl i szwajcarski ser
Pathé frères - Pathé frères -
guślarze i wspaniali cudotwórcy
przez nich pontyfikalną odprawi papież mszę
nawet w koziej wólce
a nagus-negesti pokaże niepokazywane
i będzie podziwiany
wszędzie - 
i w budapeszcie

Pathé frères wszystko widzą
Pathé frères wszystko słyszą
nieprawda - nieprawda
nie widzą nic
nie słyszą nic
czy płacąc pieniądz i o miejsce się pieniąc
widzieliście kiedy tam mej cudowność twarzy
albo słyszeli mój śmiejący się śmiech
powiedzcie-powiedzcie
NIE?!!
-----------------------------------------------
Pathé frères - to zwyczajni tani reklamiarze.

Nuż w bżuhu. 2 jednodniuwka futurystuw
listopad 1921.

1921 rok

Kornel Makuszyński, O filmie, "Świat" nr 23:
Był czas, że teatr przeląkł się kinematografu. Dostojny starzec przeląkł się elektrycznego szaleńca idącego jak burza. Lęk jednak był przedwczesny, teatr poszedł swoją drogą, maszyna kinematograficzna - swoją. [...] Szybko orientujący się kinematograf, zapomniawszy już dawno o próbie walki z teatrem, przeniósł się na obszar ziemi, powietrza, morza, gdzie może operować cudami techniki; ogromem, niekosztownym przepychem natury, zręczną niemożliwością, wreszcie tłumem. [...] Teatr to stateczna żona, mająca świetne zasady, kinematograf - honny soit qui mal y pense - to kochanka. Każdy się w niej trochę kocha, nikt nie chce się do tego przyznać.

Bruno Jasieński, Przyjechali - kinematograf



Piegowata służąca w białej bluzce w groszki. 
Ktoś wysmukły, z rajerem.
-Przyjedziesz?... - "nie mogę"
Hooop!!
Samochody. Platformy. Dorożki. 
Kinematograf szprych
Z kół łomotem gruchotał po wyschłym asfalcie.
- Poczekaj...-"nie, nie, nie proś, bo mogłabym ulec..."


Dzyn! Dzyn!!
Tramwaj czerwony wytoczył się z alej.
Jeden. Dwa.
Minęły się w przelocie, dystansując drogę.
Złowieszczy śpiew szlifowanych szyn...
Mały człowiek w burym palcie...
Trrrrrrrach!!!!
Stoppp!!
Hamulec!
Aaaaaaaaaa!!
Przejechali! Przejechali!


But w butonierce, 1920.

1919

Stanisław Ignacy Witkiewicz, Upadek sztuki, w: Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia:
Teatr dzisiejszy nie może zadowolić przeciętnego widza; wszystkie odrodzeniowe specjały są dla wymierającej rasy teatralnych smakoszów, a większą część publiczności zabiera mu z jednaj strony kabaret, a z drugiej kinematograf. [...] Kinematograf może wszystko, cokolwiek dusza zapragnie i czyż za cenę tak szalonej akcji i wściekłych obrazów nie warto oddać i tak już niepotrzebnej nikomu gadaniny na scenie: czyż warto się trudzić, produkując rzecz tak piekielnie nudną jak sceniczna naprawdę sztuka teatralna, wobec tak groźnego rywala, jakim jest wszechwładne >>kino<

1913

Karol Irzykowski, Śmierć kinematografu. "Świat" nr 21.:
Z pewnością kino nie jest sztuką czystą, zdecydowaną, taką jak na przykład malarstwo. [...] Moment sztuki tkwi w ułożeniu, wyreżyserowaniu i oczywiście zgraniu kinegramów, ale może tkwić także w tym, że zdarzenia, wzięte wprost, na surowo ze świata rzeczywistości, mogą sprawiać wrażenie piękna, jak góry lub morze [...] Jak malarstwo i architektura są sztukami spokoju, tak owa domniemana "właściwa" sztuka kinematograficzna, której słabym zastępcą jest dzisiejsze kino, jest sztuką ruchu.

1911

Zdzisław Dębicki, O ekranizacji Dziejów grzechu w: Literatura w kinematografie. "Kurier Warszawski" 1911, nr 236:
Kinematograf nie odda ani pięknego języka i stylu, ani głębokich uwag autora, ani istoty tego zagadnienia moralnego, które jest osią utworu. Uwypuklił natomiast silnie to, co jest w Dziejach grzechu największą i najbardziej rażącą sensacją, co da widzowi pokarm ostry, ten właśnie, jakiego najbardziej pożąda znieprawiona publiczność dzisiejsza. I publiczność ta pójdzie do kinematografu na Dzieje grzechu nie dlatego, aby zastanowić się nad literacką wartością utworu, lecz - aby zobaczyć Ewę Pobratyńską, żywą , ruszającą się, atakowaną przez Niepołomskiego i Pochronia, powoli staczającą się w otchłań upodleń.

1910

Zygmunt Wasilewski, Opowieść i poezja, rzecz o granicach między wrażliwością estetyczną a ciekawością:
Nic tak dobrze nie wyjaśnia natury powieści sensacyjnej, jak kinematograf. Jest ona kinematograficznym opowiadaniem zdarzeń. Dobry w pojęciu ludowym kinematograf stara się w szybkim przedstawieniu unaocznić rzeczy niesłychane i niewidzialne. Jak się to robi, to wszystko jedno, byle ciekawość była podrażniona do rozkosznego stanu podniecenia. [...] Nie artystyczność obrazu, lecz żywy fakt jest tutaj podstawą zainteresowania. Obraz ten urwany w miejscu mniej ciekawym, przerzuca się na epizod sensacyjniejszy, byle tylko prędko, byle jak najwięcej było niemożliwości: bo możliwości widzowie znają. [...] Nawet gdy dojrzeją potrzeby estetyczne mas, rozrywka kinematograficzna będzie niezbędna. Nie należy się tym gorszyć. Każdy zresztą człowiek oświecony ma w sobie tyle pierwotności, że z chęcią przypatruje się kinematografowi i czyta powieść sensacyjną. Czyni to nieraz z przesytu prawdy życiowej czy artystycznej.

1908

W. Demil, Za kulisami kinematografu, "Świat" 1908, nr 35:
W samej Warszawie istnieją dziś dwadzieścia dwa zakłady, gdzie się pokazuje ludziom "żywe fotografie". [...] Jeśli pójdzie tak dalej, w tym tempie [...] zginie w końcu instytucja teatru. To powodzenie "żywa fotografia" zawdzięcza nie tylko zasadniczemu wynalazkowi, ale i nieumęczonej energii z jaką jest on stale rozwijany i ulepszany. W istocie od prostego naśladownictwa natury, czym żywa fotografia była przed dziesięciu laty, jesteśmy już bardzo, bardzo daleko. Powstały całe sztuki komiczne i dramatyczne, feerie i przeglądy, niemal nowy rodzaj teatralnej (jeżeli nie dramatycznej) twórczości.

1903 rok

Wielka Encyklopedia Powszechna Ilustrowana, Warszawa:
Kinematograf (cynematograf, cynematoskop, bioskop) - przyrząd optyczny, zbudowany przez braci Lumiere w Paryżu, który sprowadza przed oczy widza szereg rzucanych na ekran i szybko przesuwających się obrazów przedmiotu pozostającego w ruchu, skąd widz ulega złudzeniu, jakby dostrzegał sam przedmiot w ruchu. [...] Kinematograf nie tylko stanowi przedmiot zabawy, ale nadaje się też i do badań naukowych, służyć bowiem może do dokładnej analizy zjawiska szybko przebiegającego, gdy oddzielne jego fazy z wolna, jedne po drugich nasuwamy, nawzajem też skupić możemy w szybkim przebiegu fazy zjawiska dokonywającego się w długim przeciągu czasu. Obrazy przez kinematograf rzucane sprawiają rzeczywiście wrażenie ciągłości, psuje je jednak pewne migotanie, którego dotąd usunąć zupełnie nie zdołano. Pod nazwą pleografu zbudował Kazimierz Pruszyński w Warszawie przyrząd, który od kinematografu różni się głównie mechanizmem do przesuwania i zatrzymywania wstęgi fotograficznej.

piątek, 22 stycznia 2010

Zajęcia 3.

Dziewczęta z Nowolipek. Dybuk.


Wykłada w Instytucie Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. 
Zajmuje się historią nowoczesnej kultury polskiej przez pryzmat obrazu, 
antropologią kultury wizualnej oraz problematyką gender. 
Autorka książki "Twarze w tłumie. Wizerunki bohaterów wyobraźni zbiorowej w kulturze polskiej 1955-1969"
 (2005, Nagroda im. Bolesława Michałka, Nominacja do Nagrody Nike), 
współautorka "Obyczajów polskich. Wiek XX w krótkich hasłach" (2008), 
redaktorka antologii "Film i historia" (2008). 
Sekretarz redakcji w kwartalniku "Kultura Współczesna"
 i "Almanachu Antropologicznym Communicare".


Dziewczęta z Nowolipek. 1937 r.



  • reżyseria: Józef Lejtes
    scenariusz: (wg powieści Poli Gojawiczyńskiej pod tym samym tytułem) Józef Lejtes, Stanisław Urbanowicz
    zdjęcia: Seweryn Steinwurzel, Stanisław Lipiński
    muzyka: Marian Neuteich, Roman Palester
    wykonawcy: Elżbieta Barszczewska, Jadwiga Andrzejewska, Tamara Wiszniewska, Anna Jaraczówna, Mieczysława Ćwiklińska, Hanna Brzezińska, Stanisława Wysocka, Helena Buczyńska, Janina Janecka, Kazimierz Junosza-Stępowski, Stefan Hnydziński, Tadeusz Białoszczyński, Andrzej Szalawski, Władysław Grabowski

    Pola Gojawiczyńska bez wątpienia była postacią ważną. Niezależnie od milionów stereotypów i wielu zarzutów, które na polską prozę kobiecą w ogóle, wciąż spadają - nie można odmówić naszym pisarkom, że stanęły na wysokości zadania - odważyły się i powiedziały rzeczy, których nie mówiono, no bo który mężczyzna mógłby o tym coś wiedzieć? Dziewczęta z Nowolipek to powieść z 1835 roku, zekranizowana dwa lata później - tak krótki czas realizacji mówi sam za siebie - było w tej powieści coś na tyle ważnego, reprezentatywnego i porywającego dla tamtego pokolenia, że postanowiono użyć nowego języka, aby opowiedzieć tę historię drugi raz.
    Dziewczęta z Nowolipek to faktycznie dość typowa powieść dla  lat trzydziestych XX wieku - typowa, czyli mieszcząca się w gatunku zwanym realizmem psychologicznym, ale też coraz bardziej przekraczająca jego granice. Wpływy innej typowej konwencji - prozy realizmu społecznego, pesymistyczne koncepcje kondycji ludzkiej i kondycji świata, problemy socjologii środowiskowej, pochodzenia, dorastania, zupełnie nowej erotyki kobiecej oraz gorzkiej, surowej diagnozy losu kobiet krzywdzonych przez mężczyzn daje jakąś ciekawą i ważną całość. Całość tę czyta się łatwo - kolejne wyjście "poza" - powieść jakby skierowana na publiczność, mająca pewne cechy powieści popularnej. No i ludzie są szarzy i zwykli, tak jak my i nasi sąsiedzi. I tyle tej mowy pozornie zależnej (fetysz lat trzydziestych...) i tyle liryzmu i delikatności; pewnie zupełnie tyle samo, co myśli, mowy i historii jakiś dziewcząt z dzielnicy biedy. Powieść jakby antropologiczna, pełna szacunku i delikatna. I nie mogę przestać pisać, a tu przecież o filmie miało być, nie o literaturze. Z tym, że raptem mamy rok 1937 i okazuje się, że film nie wyprze literatury, że film może tłumaczyć literaturę, upowszechniać, kochać się z nią, nie zabijać. I z jakiś powodów pisać o Dziewczętach... mogę tylko w kontekście filmu i na odwrót. Może to zakończenie - neverending story - w filmie pojawiają się kolejne dziewczynki, historia trwa i nic się nie zmienia. Pola G. faktycznie nie należała do przesadnych optymistek (patrz. np. Żyć można jakkolwiek bądź, wszystko jedno, jak się żyje, jak się przeżywa życie. Zawsze ono wychodzi na złe, kończy się jakby w pół drogi.)
    Trzeba pamiętać,  że film Lejtesa jest zaliczany do czołowych osiągnięć kinematografii międzywojennej (zresztą jego ekranizacja Granicy, również) i zrywa z tak zwaną rewią w kinie polskim wprowadzając problematyką realistyczną, dzień codzienny, psychologizację i obyczajowość. Zresztą oto mamy szansę zobaczyć pierwszy w historii polskiego filmu prawdziwy sukces reżyserski - 10 tygodni na ekranie kina premierowego! 


    Dybuk, 1937 r.
    Reżyseria: Michał Waszyński
    Scenariusz: Andrzej Marek
    Konsultacja: Anatol Stern (scenariuszowa)
    Kierownictwo artystyczne: Andrzej Marek
    Zdjęcia: Albert Wywerka
    Scenografia: Jacek Rotmil, Stefan Norris
    Muzyka: Henryk (Henoch) Kon
    Wykonanie muzyki: Gerszon Sirota (śpiew)
    Taniec: Judith Berg
    Konsultacja: Majer Bałaban (historyczna)
    Kierownictwo produkcji: Zygmunt Mayflauer
    Produkcja: Warszawskie Biuro Kinematograficzne Feniks
    Obsada aktorska: Abram Morewski (cadyk z Wielopola), Ajzyk Samberg (wędrowiec Meszulach), Mojżesz Lipman (Sender), Lili Liana (Lea, córka Sendera), Leon Liebgold (Chonen, syn Nissena), Maks Bożyk (Nute), Gerszon Lemberger (Nissen), Dina Halpern (macocha Lei), Samuel Landau, Zischa Kac, Abraham Kurc, Dawid Lederman, M. Messinger
    Produkcja: Polska
    Rok produkcji: 1937
    Premiera: 1937. 09. 29
    Język: jidisz
    Dane techniczne: 2700 m. 100 min.
    Plenery: Kazimierz Dolny nad Wisłą.
    Film na podstawie dramatu Szymona An-skiego (pseudonim, naprawdę - Szlojme Zajnwel Rapoport) Dybuk, czyli na pograniczu dwóch światów. jid. דער דיבוק אָדער צווישן צוויי וועלטן. Artystyczne kino, legenda dramatyczna, tradycja chasydzka, kabała, miłość i przeznaczenie. Honor i wyższy porządek, duch i ciało, kobieta i mężczyzna.  Wszystko w tajemniczym języku i tajemniczej scenerii, między światami, na pograniczu. Obejrzałabym go chętnie w zestawieniu z Matką Joanną od Aniołów - historie z międzyświatów, historie o bezczasie dramatu i, oczywiście, o miłości; wierze, wierności przeznaczeniu. Kiedy zakazana miłość odwraca człowieka od Boga, rozpacz przybliża do mocy zła, przychodzi czas na Dybuka - i jeśli nawet znajdzie się, jak tu, sławny cadyk, który potrafi obcego ducha wypędzić z ciała ukochanej, to dusze, które się pragną, połączą się - bo cena życia jest niewielka w stosunku do spokoju wypełnienia przeznaczenia. Polecam!









piątek, 15 stycznia 2010

"Jest jednak coś co mnie trzyma tu tym bardziej
Polskie filmy biało czarne"


Krzysztof Grabowski, Droga na Brześć 


Zajęcia 2.

Młody Las. Jadzia.
(ur. 1969 w Krakowie, historyk filmu specjalizujący się w okresie kina niemego, współpracownik Hamburskiego Centrum Badań Filmowych "CineGraph". Współodkrywca kilkunastu zaginionych filmów polskich, w tym najstarszychTajemnica pokoju nr 100 (1914) i Szpieg (1915). Pierwszy laureat Nagrody im. B. Michałka za najlepszą książkę filmową roku (w 1996 za "PLEOGRAF. Słownik Biograficzny Filmu Polskiego 1896-1939"; współautor: Kamil Stepan). Publikuje w Polsce i w Niemczech. W 2004 r. obronił pracę doktorską na Uniwersytecie Jagiellońskim; na jej podstawie wydał książkę "Niemy kraj. Polskie motywy w europejskim kinie niemym (1896-1930)". Zawodowo związany z RMF FM. Ma kota o imieniu James Bond.)


Młody Las, 1934.



Reżyseria: Józef Lejtes
Scenariusz: Jan Adolf Hertz, Anatol Stern, Józef Lejtes
Zdjęcia: Albert Wywerka
Scenografia: Jacek Rotmil, Stefan Norris
Muzyka: Roman Palester, Marian Neuteich
Dźwięk: Stanisław Rochowicz
Charakteryzacja: Kazimiera Narkiewicz
Kierownictwo produkcji: Marek Libkow
Produkcja: Libkow-Film
Atelier: Falanga
Laboratorium: Falanga
Obsada aktorska: Kazimierz Junosza-Stępowski (profesor Pakotin), Bogusław Samborski (dyrektor Starogrenadzki), Maria Bogda (Wanda Lityńska), Adam Brodzisz (Stefan Kiernicki), Stefan Jaracz (ojciec Stefana), Mieczysław Cybulski (Jan Walczak), Witold Zacharewicz (Majewski), Maria Balcerkiewiczówna, Michał Znicz (profesor francuskiego), Władysław Walter (woźny), Jonas Turkow, Alina Halska, Antoni Bednarczyk, Kazimierz Pawłowski (Pszczółkowski; w czołówce występuje jako Kazimierz Korwin-Pawłowski.), Wiktor Biegański (Żewakow), Helena Sulimowa, Paweł Owerłło, Amelia Rotter-Jarnińska, Maria Zarembińska, Stanisław Daniłowicz, Jan Szymański, Władysław Surzyński, Jerzy Kobusz, Leszek Pośpiełowski, Eugeniusz Koszutski, Józef Orwid (pijak), Bronisław Lipski, Aleksander Buczyński, Mieczysław Bilażewski, Saturnin Żórawski (Jurek, brat Stefana), Tadeusz Fijewski (uczeń), Feliks Żukowski, Stefan Szczuka, Tekla Trapszo (Walczakowa), Ziutek Kudła, Józef Małgorzewski


Mamy do czynienia z filmem, który na tle innych, współczesnych mu produkcji zdecydowanie się wyróżniał. Powstał według sztuki Jana Adolfa Hertza - który później był współtwórcą scenariusza - dramaturga w tamtym czasie bardzo często wystawianego. Film zrobił prawdziwą furorę wśród widzów i krytyków; wygrał plebiscyt czytelników "Kina" i zdobył wyróżnienie za kreacje aktorskie całego zespołu w Moskwie na Sowieckim Festiwalu Filmowym w 1935 roku. Plotka głosi, że miał otrzymać nagrodę główną, ale nie doszło do tego ze względów politycznych. Plotki bowiem nie zawsze są bezpodstawne. Budził uznanie mistrzów radzieckiego kina - Aleksandrova, Kozincewa, Wsiewołoda Pudowkina (mistrza  Lejtesa). Film był więc sukcesem zarówno jeśli chodzi o kwestie finansowe,  jaki i prestiż reżyserski Lejtesa.
Oglądając miałam odczucie, że oglądam dobry, porządny, polski film. Taki, o jakim dziadkowie mogliby powiedzieć - kiedyś robiono takie filmy jak ten. Powinniśmy o tym pamiętać. Nie znudziłam się, nie zmęczyłam. Trochę czułam się obecna w świecie Syzyfowych prac, trochę z rozczuleniem patrzyłam na naiwności tym przeklętym okiem współczesnego człowieka. Ale tak na prawdę to film sprzed wielu lat, a ma w sobie coś ponad wiek. Coś starannego, coś w aktorstwie, coś w tej naiwności nawet, co przyciąga.


Jadzia. 1936 r. 


Reżyseria: Mieczysław Krawicz
Scenariusz: Karol Jarossy, Emanuel Schlechter
Scenopis: Jan Fethke
Dialogi: Emanuel Schlechter, Ludwik Starski
Zdjęcia: Zbigniew Gniazdowski
Scenografia: Adam Knauff
Muzyka: Alfred Scher
Dźwięk: Stanisław Urbaniak
Słowa piosenki (-ek): Emanuel Schlechter, Ludwik Starski
Kierownictwo produkcji: Stanisław Szebego
Atelier: Falanga
Laboratorium: Falanga
Produkcja: Blok-Muzafilm
Obsada aktorska: Jadwiga Smosarska (Jadzia Maliczówna), Ziutek Kudła (Jurek Malicz, brat Jadzi), Mieczysława Ćwiklińska (prezesowa Oksza, matka Jana), Aleksander Żabczyński (Jan Oksza), Michał ZniczStanisław Sielański (Feliks Wypych, majster firmy Malicz), Janina JaneckaJózef Orwid (Józef Malicz, ojciec Jadzi), Ludwik Liedtke (rzeźbiarz Tarski, przyjaciel Okszy), Wanda Zawiszanka (Jadzia Jędruszewska, mistrzyni tenisa), Michał Halicz (robotnik), Henryk Małkowski, Henryk Rzętkowski, Maria Bożejewiczówna, Irena Grywiczówna, Zofia Duranowska, Janina Niwińska, Julia Krzeszewska, Józef Redo, Klara Sarnecka, Stanisław Żeleński, Jerzy Klimaszewski, Jerzy Sulima-Jaszczołt, Marian Zajączkowski, Mieczysław Winkler, Stanisław Purzycki, Klara Belska, Bolesław Rosłan, Henryk Rybalski, Czesław Czajkowski.

Komedia intryg, pomyłek i naiwnych gier (naiwnych nie znaczy tu nic złego. raczej mam na myśli - rozczulające gry, niż gry bezmyślne). Historia o konkurencji, walce o klienta, sposobach na sukces, no i finalnie o miłości. I gdzież tu nam USA ze swoimi produkcjami typu Pozew o miłość.. ?! A co to w ogóle. My tu sprawy zawodowe, konkurencję i walkę zamienialiśmy w miłość od lat. Dwie rodziny, dwie firmy i intryga za intrygą. Tak, jestem urzeczona. A do tego wspaniała i zawsze zawsze zachwycająca Jadwiga Smosarska w roli głównej. Uczta, a nie, że 74 minuty filmu! Aktorstwo takie z prawdziwego zdarzenia: klasa, profesjonalizm i patyna lat. Polecam!